wtorek, 28 sierpnia 2012

Czy już jestem Moherowym Beretem???

 Czapka do chusty z poprzedniego postu..."się robi" a w tak zwanym międzyczasie udziergałam sobie -TADAM!  MOHEROWY BERECIK:) Cudny, melanżowy i zwisający tak,że gdybym miała chęć na dredy-to mogę mieć i upchnąć w środku-a co! Do kompletu...zostały jakieś resztki "nitki" więc trzeba je było zagospodarować;)

W sumie nie wiem po co mi berecik...nie nosze nakryć głowy...

tak w nim wyglądam z tyłu;)

Troszkę ciepło  w tych okryciach;)

a tak z przodu...no i moja chusta "na ludziu"...tylko ludziowi jakieś gołe macki się wysuwają spod;)...

a tak  - na balkonie;)...

i moja śliczna falująca falbanka....

 

A tak wygląda...pijana malinka...w moim wykonaniu...to już kolejna próba...dalej idzie coraz lepiej....

Koraliki...Dominiki;)

Fotka już nieaktualna...zmieniłam kolejność nawlekania...i teraz idzie już spoko...można spokojnie robić...;) więcej róóóóóżu!!!!!!

Pozdrawiam Dominika;)

 

niedziela, 26 sierpnia 2012

Ku przestrodze;)...frustracje...

Człowiek żyje swoim życiem. Robi co ma robić;). Wykonuje wiele czynności potrzebnych bardziej lub mniej. Chodzi w rozmaite miejsca- nie tylko tam gdzie powinien. Ogląda cudze świetne blogi i "napala się " jak szczerbaty na suchary. Właśnie tak jest ze mną...lookam na blogi Koleżanek, które robią piękne dziergane koralikami bransoletki. Lookam długo i namiętnie-STRASZNIE!!!! mi się podobają takie cudeńka.

Koraliki w jedynych słusznych kolorach;)...zakupione na próbę jako treningowe...

 Stwierdziłam więc- czemu nie spróbować...sprzęt podstawowy posiadam w ilościach przemysłowych (nici, szydełka)...koraliki załatwiłam szybko. Jak mówią biegli w sztuce biżu powinny być równe i z dużym otworem;)- i są. Bajery- wykończenia załatwi się z netu jak przyjdzie na to pora. Jak widać na zdjęciu powyżej etap pierwszy zakończony. Etap drugi....nawlekanie koralików...także....no i zaczynają się schody...  kurs znaleziony w sieci http://blog.pasart.pl/2011/09/16/kurs-sznur-szydelkowo-koralikowy/ kurs świetny- prosty, zrozumiały....ale jakoś mi kiepsko idzie. Nic to- łatwo się nie poddam...

Na razie jestem z lekka sfrustrowana;)...

I tak każdego dnia jakaś walka....człowieka z dniem dzisiejszym...i dziergaczki z pokusami...

hahahah. W związku z moimi kształtami pięknymi;) oczywiście ponieważ kształt kuli jest kształtem idealnym- zmuszona jestem odwiedzać sklepy z używana odzieżą...zmuszona co nie znaczy,ze tego nie lubię- lubię bo fajne tam można rzeczy za mała kaske nabyć...

Niestety poza ciuchami można natrafić tam na włóczki ciekawe...i do tego w zupełnie przyzwoitych ilościach. I tak to właśnie biorą w łeb plany -pozbywania się "wojennych" zapasów włoczek...

Oczywiście kolor przekłamany....zielenie w ogóle wychodziły beznadziejnie więc na fotce tylko niebieskości;)

Swoje zapasy z radością przerabiam na proste i funkcjonalne chusty, kocyki i takie tam....prezenty i upominki dla bliskich -a tu nowa dostawa...nie umiem się powstrzymać.Na fotce tylko cząstka...reszta -pełna reklamówka...za całe 10 złotych polskich....

Normalne pasmanterie omijam łukiem...ale tutaj wchodzę i bach! jestem załatwiona;) Nowe pomysły...tyle nitek a czasu mało...i kolejna frustracja gotowa. Nie chodźcie do ciucholandów- tam czyhają na nas włoczki!!!!!

 A na koniec foteczka mojej nowej robótki-walczącej z koralikami o palmę pierwszeństwa w robocie;)

Mój melanżyk...z falbanka....zupełnie niedługo do obejrzenia na moim blogu hahahahhaha

to prosta trójkątna chusta melanżowa...z czarna falbanką...dorobię do niej czarną czapeczkę z melanżowym kwiatkiem i będzie na zimę jak w sam raz;) Rozjaśni nieco czarny płaszczyk....mam nadzieję;)

 Pozdrawiam Koleżanki i nowych odwiedzających.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Granny square....mój kocyk

Na początek- coś słodkiego...serniczek z czekoladowa polewą...przepis mamy...wykonanie moje-grzechem byłoby  go nie spróbować;)

A to już mój nowy kocyk -granny square- kocham je miłością stałą i niezmienną....;)

 Duuuuuużo zdjęciowo-kocykowego spamu.....

Jeden z elementów;)


leżący na podłodze;)...

Kocykowa "zawijanka"...


W całej okazałości....


W uroczej zielonej misce...prany z namaczaniem...coby był czysty i miękciutki;)


ostatnia fotka w promieniach słonka;)...

Oczywiście mój kocyk nie jest jedyną robótką jaka dziergam w wolnych chwilach. Zawsze coś tam plączę;) Podziwiam Was Dziewczyny za te piękne i skomplikowane ażurki, delikatne jak mgiełki, i cudne sweterki. Przy moim trybie pracy i kiepskich oczkach-nie najlepiej mi idą;(  Robię przeważnie nocą gdy dzieci pójdą spać- tak więc najlepiej wtedy robić coś prostego- nie męczącego wzroku. Ostatnio mi szwankuje. Nie mogę spokojnie czytać-co uwielbiam prawie tak samo jak robótki. Musze iść i zbadać wzrok- paradoksalnie może okazać się ,że mi się on poprawia. Wszyscy z wiekiem stajemy się dalekowidzami-więc moja krótkowzroczność sama się koryguje;)

Kocyk zrobiony, uprany , obcykany aparatem i nawet umieszczony na blogu;) pora pomyśleć o czymś nowym. Marzy mi się sweterek. Połączenie drutów i szydełka- jak na blogu Swetry Doroty- pomyślę, pomyślę- może się wreszcie skuszę;)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczorku.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zupełnie nierobótkowo.... co robią czasem dziewczyny gdy im sie nudzi?-jadą w plener!

Brak słońca, ale widoki piękne...w sumie jego promienie nie były potrzebne, po wielu słonecznych dniach miły był taki mżący kapuśniaczek;)

Za każdym razem krajobraz się zmienia, tam ciągle wydobywany jest "kamień józefowski"....

Piękne Kamieniołomy w Józefowie...tchną spokojem....można podładować akumulatory, odetchnąć pełną piersią....

Pozdrawiam odwiedzające, dziękuje za miłe słowa....



sobota, 11 sierpnia 2012

Kilka starszych kocyków ...i takie tam;)...

Kocyk dla Agatki...w fazie roboty....w chwili obecnej jest już skończony. Tylko obfocic;) Zrobiony z końcówek różnokolorowych  cienkich włóczek- malwa, kocurek...jakieś resztki z odzysku...dobry sposób na pozbycie się małych kłębuszków. Bajecznie kolorowy- satysfakcja gwarantowana;) i kocyk dla dziecka.

Moje ulubione błękitności....chyba najbardziej uspokajające kolory. Błękity, niebieskości i biel...harmonia, pełen relax...lubię robić niebieskie granny..są takie urocze.

 Kolory, kolory...soczyste... Uwielbiam kolory słoneczne-kiedy "odkryłam "połączenie różu, pomarańczu i żółci...zakochałam się. Prawie zupełnie "porzuciłam" czerwień...jest taka ....zbyt oczywista...

Oczywiście nie zasypiam gruszek w popiele;)...i cóś tam ścibolę....moim ulubionym zielonym szydełeczkiem:)

A może ktoś ma ochotę na torcik?


 

Torcik dziecko zamówiło na maxa czekoladowy...poganiany czekoladą....Ale to nie jest dziwne jak się kończy 6 lat;)

No i sobie popisałam w ramach odpoczynku po nawałnicy jaka przeszła w ramach urodzin córki przez nasz dom. Dziesięcioro dzieci w wieku pięknym i młodym od 5 do 8 lat...a wszystkie z temperamentem...

Taka ilość dzieci czyli dokładnie 5 razy więcej niż posiadam osobiście...potrafi wykończyć;)

Udaję się więc na zasłużony odpoczynek;)...czyli pobuszować po innych blogach...

Pozdrawiam serdecznie.

    

     

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Lato, lato...męczy mnie okrutnie;)

Rozszalałam się...i z 3 -5 dag moteczków uwiłam jakąś bardzo dużą, pasiastą chuścinę....miała być dla dziecka,ale dziecko musi do nie jeszcze podrosnąć;) hahahahahahahah. Tak wyglądała po zrobieniu....
A tak już po upraniu, zmiękczaniu i wysuszeniu na wolnym powietrzu w stanie rozwieszonym;)
          Z ostatniego moteczka ma powstać czapeczka;)...nie wiem czy powstanie...bo dla mnie jakoś mi się nie widzi;). A dzieckowi sama czapeczka nie jest potrzebna;). Po owinięciu tą chsteczką wygląda jak mała pasiasta gąsienica;)lub mumia zamojska....i już nie wie na pewno czy ja chce;).
         W każdym razie...z racji upałów zawieszam dzierganie...bo normalnie strasznie gorąco jest, a mi jeszcze straszniej bo ja jestem zimorodek;). Wydaje mi się ,że i tak nieźle się trzymałam;).
         Nie lubię lata ani gorąca- jako właścicielka białej jak mleko skóry ulegam jakimś spieczeniom...paskudnym, złażeniu skóry warstwami itd....
Oddam się więc z radością czytaniu Waszych blogów Koleżanki oraz zaległych -a wartych przeczytania lektur.
Dziękuję za przemiłe odwiedziny u mnie. Zapraszam ponownie;)....zapewne i tak niebawem znowu coś uwiję;) hahahhahahahah bo jakoś tak nie lubię mieć bezrobotnych kończyn górnych;)...już nawet zainspirowały mnie niektóre Wasze dzieła ...
Paaaaaaaaaaaaaaaaaaa

środa, 1 sierpnia 2012

Efekty podróży;)

następnie po powrocie należy tylko robótkę wykończyć...i tadam!!!!!  jest chustka...w kolorze mechu i paprotki;). Miękka , ciepła i twarzowa...prosta w swej formie, bogata...w falbankę. Przyznam szczerze ,ze jest to już druga...bardzo podobna do poprzedniej...być może dla mnie;). Choć nie przepadam za połyskującymi, mechatymi włoczkami;)
A to już jakaś pstrokata "prościzna " z nowego melanżu...kolorki żywe i urocze...włóczka bardzo miękka i fajnie się robi, ale niestety niespecjalnej jakości. W sumie cóż się spodziewać po włóczce...z marketu...za jakieś śmieszne pieniądze. Końcówce z wyprzedaży...Najważniejsze,ze dziecku się podoba. Nie wymaga wysiłku intelektualnego...więc jest idealna letnia robótką....
No dobra...nie zanudzam...i idę dokończyć;)....