niedziela, 29 września 2013

Fala grypy powróciła...

Siedzę sobie taka pociągająca i nawet coś tam dziergam pomiędzy atakami kaszlu.


W poprzednim poście ogłosiłam Candy, ale z tego co widzę bardziej od cukierków spodobały się moje mitenki;)))

Bardzo mi miło;)

Nawet padło pytanko czy zrobiłam mitenki do "cukierkowej" peruwiańsko -zamojskiej czapki?


No więc zrobiłam...;)

 

Najpierw jednak były "zielepuchy" dla Królika;)







 To właśnie były  Królicze mitenki!

 

 

A tu już...turkuśniki;)

 

 





A tak wyglądają " w plenerze";) czyli na moim balkonie;)...kiepsko się robi fotki swojej ręce drugą ręką;) hahahahaha




 

 Obie pary razem;)











 Czy nie sympatyczne?;)


Zastanowię się czy turkusowych do cukierasów nie dorzucę...hmmmm...w sumie pasują do czapki;)


<3


 Pokazuje także  "ogryzka"...







Oczywiście najprostszy z ażurków...boszzz jaka ja leniwa jestem...zupełnie nie chce mi się myśleć przy robótkach...a liczyć to już zupełnie ...


Młode postanowiło zaanektować komin dla siebie...

hahahahaha...jak większość moich wyrobów;)

 

Choć może jeszcze zmieni zdanie...

 

Nieopatrznie weszłam do sh....nic ciekawego nie było...żadnej włóczki...trudno....

Była za to niewielka, ale uroczo "pstra" kamizelka...

Popatrzyłam i stwierdziłam,że ją spruję i udziergam dziecku komin.

 

 


 



 


Jako, że mam wiele kolorków wplecionych w białą bukle...będzie pasowała i do różowej i do turkusowej kurteczki...

A gdyby mi nitki zabrakło...zawsze mam szanse dodać;) coś od siebie czyli jakiś inny kompatybilny kawałek włóczki!

 

No to idę...pozalegać;)...odłogiem;)

 

Pozdrawiam !




środa, 25 września 2013

Komu cuksa komu???

Nie tak dawno temu...w lipcu chyba to było;)- mój blog obszedł sobie roczek;)

Obiecałam wtedy "jakieś ładne Candy";)

O...

Co znaczy ładne?...

Tego tak do końca nie wie nikt;)...a zwłaszcza ja...

Bo ładne jest to właśnie co się komu spodoba...

Mnie osobiście podoba się wiele rzeczy...

Ładne, mniej ładne,urocze, fajne, zachwycające...ale także zwykłe, proste, banalne a przede wszystkim...kolorowe!

Krzykliwe... klujące w oczy...ale też zabawne i zwracające uwagę;)

No i oczywiście wszystkie "dziwaki";)

 

Ostatnio jak łatwo zauważyć...z upodobaniem dziergam dla bliskich i dalszych Kuzynów Królika;) czapeczki!

Największym wzięciem cieszą się "zielepuchy"...

Ciekawe dlaczego?

Pozostanie to dla mnie zagadką nieodgadnioną...może są ładne? Doprawdy nie wiem...hmmm

 

Dziś znajomy-rzuciwszy swoim szarym, uzbrojonym okiem na 2 moje czapkowe wytwory stwierdził...

"o czapki peruwiańskie"...jakoś nie zauważyłam...ale w sumie co ja tam wiem?;)

dalej już mówił o tym, że powinnam do nich dorabiać poncha...

No nie wiem nie wiem....jakoś w mojej okolicy występuje skandaliczny deficyt lam i alpak...

No , ale do rzeczy!

 

Sponsorem mojego Candy zostaje "czapka peruwiańsko - zamojska";)

Czy ładna?...hmmm...mnie się podoba;)


 W kolorze "turkuć"... może ktoś reflektuje?

Dodatkowo do czapki dorzucam 2 moteczki włóczki cieniowanej...coś razem  ok 1 km nitki;)




Włóczka w delikatnych kolorkach na chustę lub  szal...albo co się komu podoba;)...tyle, że chyba sobie będzie ten ktoś sam musiał udziergać;) haha

 

 

Tak więc Candy...na 14 miesiąc blogowania- uważam za otwarte!


Jak to u mnie...aby wziąć udział w losowaniu, które odbędzie się 25.10.2013 r w godzinach wieczornych- należy...

 

W komentarzach wyrazić na to chęć;)...wyraźnie!!!

Można propagować...ale nie ma obowiązku;) 

 

 

Zapraszam serdecznie blogowe Koleżanki, ale jak ktoś nie ma bloga a bardzo by chciał;)..to tez może...a co?;)

 

Mam nadzieję,że wszyscy zainteresowani zdążą;)

 

 

<3

 

A teraz się pochwalę...choć już niektórzy widzieli je już na FB...

Mitenki sobie zrobiłam...

Pozdrawiam !

niedziela, 15 września 2013

Weekend

Weekend pod znakiem gluta i gorączki.

 

Piękna pogoda a ja jak jakieś- nie przymierzając zombie zasmarkane.

 

Łazi człowiek tu i ówdzie a tam np. w takiej "Żabce" czy "Stonce" czyhają na niego...nie- nie promocje bo ja się nie odżywiam piwem, orzeszkami i prince polo...ale zasmarkani ludkowie.

 

Chodzą, czyhają i obkichują....no i wirusik poszedł w świat...szkoda,że ze mną;)

 

Nadmieniam,że nie robią tego z miłości braterskiej bynajmniej;)

 

Nic to.

 Z glutem nic nie robię...sam przejdzie...z gorączką walczę znanymi i lubianymi lekami anty gorączkowymi;)

 

W związku z niedyspozycją olałam ciężkie weekendowe prace domowe...

Skupiłam się na lżejszych niemniej jednak  niezbędnych.;)

Praca domowa nr 1

Uszyłam woreczek...wypełniłam ryżem.

 Jest to pomoc naukowa niezbędna w karierze szkolnej mojej drugiej w kolejności latorośli.

Woreczek ów znalazł się w spisie wyprawki dla kl.I

Jakoś mi "zeszło"...no, ale już jest;)...

Dokładnie przemyślany, zaprojektowany, wykonany...bosky;) 

 

Normalnie hawajski na maxa...

 

Przepis na woreczek z ryżem jest bardzo prosty:

Potrzebujemy:

1. koszula hawajska rozmiar XXXL z SH za 1 zł;)

2. Ryż...ja kupiłam kg...;)

3. Maszyna do szycia...moja olała współpracę...więc musiałam szyć ręcznie. Wymienię ja na nowszy model...

Bierzemy się i szyjemy;)

 

 

 

Praca domowa nr 2

Zostałam weterynarzem.

I do tego chirurgiem...prawie plastykiem.

Skoro już miałam w dłoni igłę...zmieniłam kolor nici...i

dokonałam niezbędnej operacji.

Naprawiłam nieszczęsną CzikiManki.

Biedula miała ubytek nici na szyi...i gubiła granulki...chyba mózgu;)

...

Teraz leży na pooperacyjnej

 

 

Operacja się udała...a pacjent jak widać...nadal jest zabawką;)

<3

Postanowiłam, skoro już się tak rozkręciłam,że powykańczam jakieś "truposzczaki z szafy".

Więc...dwie poduszki zyskały wykończenie... czarne są..więc nie fociłam.

Zaczęłam wykańczać 4 "francuską"...

 

 

Zrewidowałam plan poduszkowy...mam już 3,5 przodu poduszkowego...może zrobię z tego jakiś kocyk?;)

Na prośbę Agatki przerobiłam próbkę kwadracikowego sweterka na czapkę;)

Zrobiłam też...trzecią do pary;)...czyli do tercetu..."zielepuchę"...

dla Królika

 

 

żeby nie było,ze to jakaś mistyfikacja..pokazuje  pozostałe 2 siostry;)

 

 

od razu widać różnicę!;)

 

Normalnie fajnie tak pochorować i sobie nicnieporobić!

Oświadczam tylko, że mimo glutów odbyła się nowa odsłona trzeciej części Harrego Pottera...dla Dziecka nr 1 coby z braku czapek na przykład nie czuło się opuszczone i zaniedbane.

Pozdrawiam...i nie przekazuje wirusa...;)

P.S. Żeby mi sie wieczorkiem nie nudziło... wyjęłam "ogryzka"...i dziergam sobie...z lubością;)

 

Cmok!

poniedziałek, 9 września 2013

Poszłooooo

Początek roku szkolnego...odbył się jak co roku 1 września- czyli drugiego, ale jakie to ma znaczenie właściwie;)?

Jedyną różnicą było to,że tym razem moje drugie dziecię także pomaszerowało do szkoły...

Nie było łatwo, oj nie było...ale dajemy rade i jest ok;)

W związku z tymi stresującymi sytuacjami mało robótkowałam...

Ukończyłam mojego "resztkowego" entrelac-ka.


Tu w kokonie ...

A tu...po "wykluciu"...

 

Resztkowy...bo zrobiłam go z niepełnego motka angory batik, który pozostał mi po tym poprzednim;) oraz kilku innych resztek, angory ram..i ultra kasmir.

 Oczywiście "ogryzek" bardziej mi się podoba...przez ciemne wstawki i wykończenie stał się taki bardziej mój. 

No bo ja w jesiennych barwach niestety wyglądam jak "nieboszczkajakżywa"

Oczywiście jak się okazało w robocie...ten ostatni motek...miał inny odcień...i bardziej skręconą nitkę..

 

A tu oba...

 

 

Wykończenie ultra kasmirem spowodowało,że jest taki fajny, grubszy i bardziej mięsisty...wykończenie melanżem poprzedniego jednak nie było do końca dobrym pomysłem...hmmm

Uwielbiam ten wzór...

Oczywiście mam już chęć na następnego "ogryzka"..bo mi się jakiś napoczęty melanżyk poniewiera w szafce;)

<3

Ale pozostawmy na razie entrelac-ki

Chodzi mi po głowie coś innego...

Wiecie,że kocham kwadraty...

 Kocham też miękkie melanżowe sweterki...choć tego to już zapewne nie wiedziałyście;) hahahaha

Natknęłam się w necie na takie cudo...

 

 

Piękny prawda?

Looknęłam i się zakochałam...pomyślałam- umiem zrobić!

 A co najważniejsze mam w zapasach włóczkę idealną;)...

Dostałam 2 wielkie włóczkowe "jaja" od Przyjaciół z Ameryki

Melanż szaro- różowy z odrobiną czerni...pomyślałam...będzie super...

Do tego melanżu pasowały dwa inne włóczkowe "jaja" ...

 

I już to widziałam oczami wyobraźni...

Ale jak mówią dziewiarskie szkoły...próbkę wykonać powinnam;)

 No i wykonałam...i tu pojawiły się schody...

Normalnie tego różu ...bladego bo bladego i liliowego do tego jest więcej niż szarości...


Lipa na maxiora...wygląda jak krowa łaciata a nie eleganckie kwadraty na sweterek....buuuuuu

Już nawet przemyślałam jakby tu zafarbować nieco ten hipotetyczny sweterek...żeby był jakby ciut bardziej szary...ciut o jakieś 100 %;)

hmmmm.....

No nie wiem...zastanawiam się...

Na razie córka mówi, żebym jej kilka kwadratów dorobiła to sobie zrobi szalki;)

Ale taki miękki sweterek...przydał by się...kurcze...chyba poszukam innej melanżowej włóczki...

miękkiej,  szarutkiej....cudnej...

Życie stanowczo jest zbyt skomplikowane...

A do tego jeszcze muszę sobie zorganizować jakąś świetną kreacje na wesele...

No to już w ogóle kosmos jakiś;)

Idę pobuszować w necie za jakimiś sukienkami...łatwymi w wykonaniu...coś takiego ...super efekt z niczego...tu obciąć a tu przyszyć;)

 

P.S. A tu jeszcze siostry xero..dwie czapeczki;) takie same a jednak...

 

Pozdrawiam gorąco!

poniedziałek, 2 września 2013

I skończyło się...rumakowanie;)

Wakacje, wakacje...

i

psikus

nie ma wakacji!


Trudno taka karma;)

 


Jutro szkoła...

Po jutrze ...niestety także praca...eh życie;)



 No trudno- rzeczami , na które nie mam wpływu nie zamierzam się zamartwiać;)

Bo niby po co?

 

Tak więc ukazuje moje ostatnie dziergadełka wakacyjne;)

 






Modelka lekko niezadowolona...po opowieściach starszego brata...nie pała entuzjazmem do szkoły;)








Pozuje jednak cierpliwie;)



I jeszcze na "placek";)






Placek także pozuje cierpliwie...nad wyraz;)

 

Zielepuchowa czapka powstała na zamówienie koleżanki... jak ją zobaczyła druga koleżanka zamówiła drugą;)

Tak więc jak tu tak piszę to i dziergam xero tej pierwszej;)



Oczywiście w ramach utylizacji odpadów...utylizuję pozostałości po poprzednim entrelac-u.


Musiałam nieco zmiksować...i dodać tu i ówdzie;) coś innego zbliżonego grubością i dopasowanego kolorkiem;)


Mam nadzieję,że już niedługo z poczwarki wyfrunie niezły motylek;)

Jeszcze tylko wykończenie i będzie pięknie;)


Od jutra więc zaczynamy znowu jakiś mały rozdziałek życia...

ok...jest jak jest...i jest dobrze;)


Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe komentarze i odwiedziny

Dominika