sobota, 22 listopada 2014

12 czapek...

13 listopada bieżącego roku podjęłam wyzwanie czapkowe...

 

 

 

 

 

 


 

 

 

Czapek specjalnie nie lubię...spłaszczają mi włosy;), 

wyglądam w nich jak "idź stąd", 

generalnie przeważnie jest mi ciepło;),

 ale rękawica trafiła ...w brak weny...i została podjęta!



Jak się nie ma weny to najlepszy jest "mus"...ale mus kontrolowany...przez nas samych;)

Taki mus co to nie dusi nas za gardło i nie spędza snu z powiek...

Taki mały musik...co napędza do działania...


No i mnie napędził...

Oczywiście czapka dla Kasi;)...odleżała swoje.

 Już w ubiegłym roku Kasia zapragnęła mojej czapki...obiecałam, że zrobię a jakże!



Kasia przyniosła mi 2 moteczki i ze ślicznym uśmiechem zapytała czy mogę jej zrobić dwie?


No pewnie, że mogę! 

No bo jak nie jak tak!



No i w jakimś przyzwoitym tempie udzierałam jej...jedną;)


A druga musiała nabrać mocy...


No i teraz była jak znalazł do pierwszego wyzwania;)

 

 

 

 



Czapeczka zwykła...niebieska;)

Wykonana z włóczki Puchatek.

 

 

A teraz zdjęcie czapki na ludziu...

Uprasza się o nieśmianie się z ludzia w czapce!







Kasia jest właścicielką nieco mniejszej głowy...i dla niej ta czapeczka jest luźniejsza i zwisająca nieco;)

Ja jak wyglądam każdy widzi;)

Niestety...


Nic to -wszak nie o mnie tu idzie...

Potforky nie chciały pozować...niestety.

Aura tez nie sprzyja więc zdjęcia też bardzo takie sobie.



Pierwszy etap wyzwania uważam,za zakończony- listopadowa czapka jest!




Pozdrawiam serdecznie jesiennie!

I miłego wieczorku życzę;)



Dominika



niedziela, 16 listopada 2014

Post wyjaśniająco- dementujący;)





W niniejszym poście chciała bym wyjaśnić pewną kwestię...

oraz zdementować to czego ja nie powiedziałam, ale czego można było niechcący się domyślić;)




Na FB opublikowałam swoje zdjęcia w moim nowym kominie...

 

 

 

 


 



Komin ów opisałam ...jako :

 mój nowy komin z recyclingu.

 

 

 Bo tak jest!

Jest on mój, 

jest nowy,

 jest z recyclingu...


Nie wpadłam tylko na pomysł, że większości dziewiarek uważa za jedyny słuszny recycling... 

to sprucie i zrobienie czegoś od nowa ;)




Ja tym razem zrobiłam to nieco inaczej...

 A jak ?...

Zaraz Wam opowiem;)



Jest piątek...jest po pracy...


Ja z moja Siostrą "J"...wpadamy do ciuchlandu...

Wpadamy na szybkie "buszowanko" bo nie mamy specjalnie ani czasu, ani kasy;)


Buszujemy...

Buszujemy...


Znajdujemy to i owo...

a ja znajduję kamizelkę ...

Kamizelka owa wpada mi w oko przede wszystkim dlatego,że zrobiona jest ręcznie...

Jest w kolorkach dziecinnego melanżu...czyli róż, fiolet, mięta biel...i jest sporego rozmiaru.

Na dziecko za duża...dla mnie w sam raz, ale w kroju zdecydowanie babcina...no i te kolory...


Kosztuje 2.99...

Myślę..biorę...spruję...włóczka w dotyku milusia...zero zmechaceń czy uszkodzeń... 

Targam ja więc do domu...oglądam...odkładam...oglądam...myślę;)


( W międzyczasie gotuję, myje naczynia, mam gości bo Dziecka imieniny;)...wpada Babcia, Wujek , Siostra cioteczna Hanna...Kolega do męża i Koleżanka do mnie;))))

Wieczór jak co dzień.

Znaczy jak w piątek...nie trzeba nikogo do lekcji zaganiać;)

hahahahahah

 



Po chwili...zasiadamy z Koleżanką "B" w moim "kabinecie" z herbatką...

Pogryzamy czekoladkę ...gorzką;)


Kamizelka zalega jak wyrzut sumienia...gadamy o tym i o owym...i gapimy się na kamizelkę...

 

 

 

 

 

 

 

Ktoś naprawdę się postarał...piękne równiutkie ściegi, ślicznie wykończona. 

Dyskutujemy...motam ja sobie na szyi...nawet nieźle...

 

Koleżanka sama nie dzierga, ale bystra z niej Kobietka z gustem...znana specjalistka od przeróbek wszelakich;)

 

 

I od słowa do słowa...

Odpruwam pliski...

 

 




 

Rozpruwam jeden bok...i zszycie na ramieniu- jedna poła odpada;)... drugie zszycie na ramieniu też rozpruwam;)


Zszywam bok kamizelki- ten rozpruty z połą tą nie odprutą;)...

oczywiście nicią odzyskaną ze sprutych części;)

 


No i mam komin...

2.99 złotych polskich... kilka myśli - dobre towarzystwo, herbatka i czekolada;)


I mam...miękki miły i sympatyczny;) oraz twarzowy;) jak widać;)






Więc tak...

 Jest zrobiony przeze mnie...

Nie jest zrobiony na drutach...przeze mnie;)

Jest z recyclingu;)

 

 

No to się znowu rozpisałam jak szalona;)

 

 

 



Pozdrawiam serdecznie!!!

 Dominika

czwartek, 13 listopada 2014

Robótki ręczne;)





Robótki ręczne uwielbiam...wiedzą to wszyscy, którzy mnie znają;)

Różne rzeczy lubię robić...

Najbardziej lubię szydełkować, ale nie stronie i od innych form wyrazu...prawie artystycznego.


Także poza szydełkowym kocykiem, na który rzuciłam się jak szalona...

 

 

 

 

 

 
























 

 

 

 

 

powstrzymana niestety brakiem odpowiedniej ilości włóczki;) zrobiłam także parę innych rzeczy.




Para jak wiadomo to 2...więc jak łatwo obliczyć poza rozpoczętym kocykiem zrobiłam 2 rzeczy.

 

 

 



 




Zdekupażowałam starą puszkę po herbacie...sama w sobie była żółta i urocza, ale zaczęła rdzewieć tu i ówdzie. 

Bez żalu więc przerobiłam ja po swojemu;)



No i wzięłam udział w przedsięwzięciu teatralnym na poziomie II klasy szkoły podstawowej.



"Nie płacz Koziołku..."



Tak nazywa się ta porywająca sztuka teatralna...



No i bardzo potrzebna była postać mamy Koziołka....



Oto Mama w całej okazałości;)





Zdjęcia nico ciemne, ale Mama uśmiechnięta...



Napomknę tylko, że Mama Koziołka jest bardzo związana z rękodziełem...normalnie ma je w duszy i  w sercu...a nawet w ciele...bo głowa jej oraz reszta zmontowana jest na drucie do robótek;)  hahahahahaha...ze zdekompletowanej pary;)


Nie mogę już doczekać się premiery!!!!!




Oczywiście postanowiłam wziąć...tak półgębkiem udział w wyzwaniu czapkowym;)

 

 

 

 



Wyzwanie czapkowe... 

 tu można poczytać gdyby ktoś był zainteresowany;)




Jak na razie nic nie wydziergałam...

ale...

powyciągałam z zakamarków to i owo;)









Myślę,ze da się z tego wydziergać...

jakąś czapunię;) na listopad;)




Pozdrawiam gorąco...

Czapkowo...

Po koziemu;)


Dominika

wtorek, 11 listopada 2014

11 listopada...

 

 

 

 

 

Jak wiadomo bardzo ważne święto.

 Z racji tego tak ważnego dnia -choć często odwiedzam miejsca poświęcone Bohaterom naszej historii i niepodległości - postanowiłam odwiedzić wraz z dziećmi dwa takie miejsca.


Żeby dzieciom zaszczepić pamięć o ludziach, którzy nie szczędzili swojej krwi i życia dla naszego pokoju i naszego wolnego kraju.


Nie cierpię tłumów, manifestanci ani żadnych marszy...dlatego też zrobiłam to po swojemu. 

Dnia 10 listopada w pięknych okolicznościach przyrody pojechałam. 

Pomodliłam się i skupiłam myśląc nad poświęceniem ludzi, którzy odeszli...

Zapaliłam symboliczne znicze...

Jak wyglądało by nasz życie, gdyby nie zrobili tego co było konieczne?..

 Czy byli byśmy tu i teraz?...


Zawsze najbardziej wzruszają mnie groby nieznanych żołnierzy...młodych 18-20 latków, którzy oddali swoje młode życia...sami w ogóle nie zaznawszy dorosłości...







Kopiec Powstania Zamojskiego

Szewnia Dolna gm. Adamów...








Osuchy -Cmentarz Partyzancki.

 

 


Wiele takich miejsc jest na naszym terenie, wielu ludzi oddało życie za wolność i niepodległość...

Pamiętajmy o nich...nie tylko przy okazji Święta Niepodległości.

 

 

 


Cześć Ich Pamięci!





niedziela, 2 listopada 2014

Brak weny...





Się troszkę rozszalałam na fali komina teściowej;)...

dokończyłam zielony szalik...

który w końcu ukazał całe swoje nie do końca zielone oblicze;)








Zainspirowały mnie barwy jesieni...

Kolorki , kolorki...

 

 

Szybko potem powstał komin dla mnie...ten sam wzór, tylko zachciało mi się melanżu...

Miałam melanż...i jeszcze dodałam coś od siebie;)



Zmelanżowałam melanż z melanżem.











Ostatnie zdjęcie ukazuje kolor najbardziej zbliżony;) do prawdziwego.




Ukończyłam też rozpoczętego ogryzka...








Czerwony i energetyczny...




Po tych szybkich robótkach opadłam z sił;)


Odczułam dziwna pustkę...

Brak weny...


ehhh...

Przeszukałam neta w poszukiwaniu inspiracji...

Z braku włóczkowego zajęcia rozplątałam 4 kłębki splątanej- nabytej w  sh włóczki akrylowej w kolorze szafirowym...

 

 

No i co? No i dalej nic...popatrzyłam na zapasy...

 

Podumałam , poskrobałam się po głowie...

NIC...

NIC...

NIC...

 

jakiś koszmar...



Pogadałam z Koleżanką Elką...

Stwierdziła, że tak być musi bo odpocząć trzeba...

Ale jak ja niby mam od relaksu odpocząć czymże mam zająć rączęta?????




Się wnerwiłam i zajęłam;)


Zrobiłam mały recycling...

 

 

Rodzinnie pijamy Kawę Inkę...zazwyczaj kupuję w puszkach...wszak zawsze można z nich coś zrobić, albo wykorzystać ponownie;)




Postanowiłam "przetworzyć" inkowe opakowania na stylowe puszeczki;)



Poszłam w kwiatową elegancję;) kompatybilną z kolorem wieczek;) hhahahahahah






Stanowczo podobają mi się bardziej od pierwotnej wersji;)



hmm...nadal mam pustkę dziewiarską...ale jeszcze kilka opakowań do recyclingu;)

hahahahah



Pozdrawiam serdecznie i ciepło...


Cudownie, że pogoda dopisuje...

a  na koniec...

Niektórzy już widzieli na FB...

Moi mali przyjaciele....i moje ukochane Potforky;)






Pozdrawiam świątecznie !





Dominika