poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Wiosna , wiosna...ach to Ty!




Wiosna atakuje, zapachami , kolorami, dźwiękami...

Za oknem sypialni kwitnie czereśnia...

jak Królowa Śniegu u pewnej rudej Ani;)

 

 

 

 





Wszędzie gdzie się da coś rozkwita...

 

 

 

 

 


















Tu pigwowiec tam  mahonia, żonkile i szafirki...


Gdzie wetknęłam w ziemie jakąś cebulkę


wszędzie mi rośnie;)

 

 

Kurcze chyba mam jakiś talent;)








Córka osobista rośnie...







 jak szalona...



Wiosna, wiosna, wiosna...



 

 

 

Szkoda, że nie słyszycie oszałamiającego śpiewu ptaków...

drą się jak opętane, drażniąc niemiłosiernie koty;)



Teraz tez będzie o tym jak i co mi rośnie;)...

W szczególności kuku na muniu;)




Ostatnio wspominałam o kocyku gerberowym...jak to się za niego biorę.

No i poczyniłam kroki pewne...

Udałam się do garderoby gdzie spokojnie drzemią motki...

gotowe w każdej chwili się zbudzić i wskoczyć na szydełko lub druty...



Zaczęłam odbezpieczać...

Worek po worku, pudełko po pudełku...w poszukiwani różu...



Znalazłam a jakże- wiedziałam, że tak będzie wszak od lat z rozmysłem nabywam wszędzie gdzie się da różowe kłębki;)

 

Z rozmysłem, aczkolwiek nie do końca...bo nabywam je z jednego jedynego  powodu- czyli dlatego,  że lubię róż;)




Zawsze mi się tam w głowie kołacze jakaś myśl..że to czy tamto...a wychodzi jak zwykle;)


Czyli...do wora...i jest radość, że mam!!!

Taki imperatyw jakiś...chory;)



No więc jak już wydobyłam stertę różu...

skonstatowałam z niemałym zdziwieniem,

że poza wielka ilością różu...mam też...


no co mam???



No mam 16 motków- niebieskiego...taki niby ciemny niebieski, ni to granat ni szafir...rożne odcienie...ale na co mi 16 motków???


No matrix reaktywacja...ja pitolę nie mam pojęcia.

Nawet nie lubię tego koloru!


Zamyśliłam się...siedząc na kupie motków wszelakiej maści...

Jak, skąd, po co???



Po przemyśleniach doszłam o co chodzi...

Tu wyprzedaż była...a tam jakieś 2 moteczki z banderolkami w SH...a tam promocja jakaś śmieszna...


No i ja - chomikara pierwszej wody...tu jeden, tam dwa...a tam, bo szkoda zostawić...nagromadziłam jak dziad w torbie;)



No i co ja na to???

  Rozprawić się z tym trzeba...porzuciłam róż i gerbery...nadal;) będę miała stertę...


I w te pędy do roboty...za szafiry się wzięłam...














No więc kocyk falowany rośnie...mam już połowę...i robię dalej unicestwiając kolejne motki szafiru- niebieskiego...

Jak widać musiałam go przełamać seledynem...inaczej chyba bym zblusowała na maxa...




Na koniec powiem Wam tylko, że zaczęło mi coś świtać...

Że niby ja miałam jakiś plan na ten szafir...

no i po poszukiwaniach w przepaściach i czeluściach dysku mojego komputera...odnalazłam moją mglista inspirację...




To miał być kocyk pawie pióra...hahahahah

 

 

o ten

 

 

 

 

 

 

 

 Jakoś poza fotką nie znalazłam schematu...i ten szafir czekał...zawieszony w próżni...aż się doczekał jak wiele moich motków innej zgoła realizacji;)

 

 

Stanowczo trzeba ograniczać buszowanie po necie...czyha tam na człowieka wiele pułapek...tak, że potem naprawdę zachodzi się w głowę...skąd? po co? dla czego?...

 

hahahahahahah



Gerbery są cierpliwe...poczekają...

Żebym tylko znowu nie zaczęła szafiru na pawie pióra gromadzić...matko!!!





Przestrzegam Was drogie Dziergające- gromadzące

uważajcie co robicie...

Bo potem okazuje się, że nie ma miejsca na włóczki...

A tony kłębków same się cichutko rozmnażają;)...no prawie same;)




Pozdrawiam serdecznie



Dominika


czwartek, 9 kwietnia 2015

Poświątecznie-ufokowo;)





Święta się odbyły...

jak co Święta musiałam się zmagać z dziwnym uczuciem...

"że morduję się w tym luksusie";)

Dobrze, że już po;)

 

Wolę inne...dzień czekolady, dzień orgazmu, dzień hutnika...

włóczkomaniaka;)

hahahah





Nie od dziś wiadomo, że kocyki kocham...szczególnie robić;)

Zawsze jakiś dłubię...a jak nie...to poszukuję...inspiracji na nowy, włóczki, kolorów itd...

Nauczam się "nowego kwiotka" z netu...itp



W związku z tym, że brak finansowy mnie ugniata...embargo włóczkowe trwa!

Robię z tego co mam...więc kombinuję, ale staram się nie zwariować...i jakoś idzie ;)

 

 

Powstał kocyk z zapasów.

 

Fala...monochromatyczna!


Prosta forma- żeby nie powiedzieć nudna...jak fala;) oleju hahahah

Rozmiar...no cóż...spory;)


No kocyk jak kocyk;)

 


Muszę mu oddać sprawiedliwość, że miękki jest...i przytulny...i ładnie się układa;)









Choć przed chwilą marudziłam na nudną formę- stwierdzam, że falki nie są złe.

Posunę się nawet do stwierdzenia, że nie są to moje ostatnie falki;)

 

Jakoś nie miałam weny co zrobić z nitkami- złączeniami...ukryłam je we frędzelkach.

Koc zyskał folkowy look;)

 

Mnie się podoba;)

 

Sesja częściowo na podwórku jako, że słonko wylazło dziś z za chmur.



No to skończyłam ufoka;)



No i jeszcze jednego skończyłam...

Zazdrostki dla Madzi...oczywiście nie obyło się bez prucia;)


Fotka lipna...przed praniem;)

Wygląda jakby były dwie inne, ale zapewniam, że są jednakowego rozmiaru;)






Poszły już do właścicielki...więc czekam na zdjęcia aranżacji  okiennych;)



Więc następny ufok- też zrobiony;)


Jestem dumna z siebie;)



<3



A teraz kit...o pardon hit sezonu;)


Zakupiłam sobie publikacje książkową o ogrodach...


I studiuję...znaczy czytam ze zrozumieniem i oglądam obrazki;)


Bosz, chyba będę musiała jakimś "pożalsięboże" ogrodnikiem zostać;)


Trzymajcie za mnie kciuki;)



<3



Pamiętacie kocyk "surfinie"...i kocyk z "gerberami", który mnie zainspirował?

 

 


 

To te "gerbery"...





I te "surfinie";)




Więc...ten kocyk z gerberami wciąż mnie nawiedza...

i chyba będę musiała coś z tym zrobić...


Co raz bardziej mnie uwiera- a dokładnie to, że powinnam się zmierzyć z oryginałem.

Popełnić go a nie zadowalać się luźnymi impresjami na temat;)



Najgorsze jest to, że odpowiednie moce przerobowe posiadam oraz materiału mam w bród;)


I tak mi się pchają te pink-róże na oczy...


Nosz kurcze!!!



Filmik z gerberami odszukałam w lany poniedziałek o 5 rano...na You Tube...

i zapisałam;)





Chyba sobie taki "uwiję" bo mię te gerbery zaduszą jak dusiołek;)





Pozdrawiam serdecznie


Dominika