Co jakiś czas odzywa się we mnie mania poduszkowa;)
Dobrze, że nie za często.
Częstotliwość jest na tyle odpowiednia,
że zgromadzone poduszkowe zapasy -
jakoś samoczynnie się upłynniają;)
Więc nowe powstające - w kolejnym ataku manii nie zasypują całego domu.
A więc...w związku z tym,
że jakoś się luźniej zrobiło chwilowo-
a przyroda nie toleruje próżni;)
- powstały dwie nowe "różowe" lub jak kto woli "różane".
Różyczki produkowałam sobie radośnie na urlopie będąc.
Przerabiając końcówki włóczek posiadanych.
Żadna nitka nie została zakupiona na tę okoliczność.
Jestem dumna z siebie niesłychanie.
A swoja drogą resztki mi się kończą...
kurcze muszę naprodukować jakiś fajnych resztek;)
Takie kwiatki to ja bardzo lubię.
Moje zamiłowanie do ludyczności i festyniarstwa
w kolorach
daje mi radość, satysfakcje i power.
Więc dziergam spokojnie.
Wszak nikomu to nie przeszkadza;) hahahha
Zawsze jestem pełna podziwu dla ludzkiego "stonowanego"
gustu.
Podziwiam robienie piątego pledu w kolorze śmietankowym...
Mój gust...wymyka mi się ciągle spod kontroli i atakuje
kolorami.
Stety, albo niestety;)
No to wracając do moich poduszek, zapowiedź była w
poprzednim poście;)
Moje róże prezentowały się tak...
Zrobiłam 72 sztuki...a, że kiedyś spodobała mi się ta poduszka
( zdjęcie z netu skradzione dawno temu)