Jak co roku wierna rodzinnym zabobonom nie szydełkowałam w
Wigilię.
Bo to się "rozum zaplątuje";)
Zaplątać nie chciałam więc
kocyk bliźniak zrobiłam w wigilię Wigilii.
Nie obyło się bez dreszczu stresu i emocji, gdyż kończyłam
kocyk ze strachem w oczach...
Miał być idealnym bliźniakiem poprzedniego.
Ale kurcze nie wyszło do końca.
Poprzedni wykończony jest 8 rzędami i łukami.
Ten rzutem na taśmę...tylko 7 rzędami i łukami.
Tak cyrklowałam "na oko"bo leniwa jestem, że bez rzędu 8
zostało mi 2 m nitki....
Albo mam streeta, albo "kokony" różnią się nieco
długością nitki.
Historia zna takie przypadki.
No więc młodszy bliźniak poza kolorystyką , różni się o 1 rząd
czekoladowej "obróbki".
Cóż nie można mieć wszystkiego ;)
Może to bliźniaki dwujajowe;)??? Któż to wie;)
Kocyk ukończyłam więc 23.12...w godzinach nocnych...
ale nitki poodcinałam w Wigilię
I dopiero mogłam iść spać...snem sprawiedliwego;)
najedzona pierogami z kapustą...prawie wyłącznie gdyż mam
takie uzależnienie świąteczno -pierogowe;)
I dwa bliźniaki;)
Kocuś mój wygląda tak !
Tadam!
W przeciwieństwie do bliźniaka
starszego nie epatuje
różem i pomarańczem neonowym, nawet
nie zielenią neonową...
Bardziej męski jest;)
Chyba;) hahhaha
Jak już kocyk ukończyłam
to się okazało, że nastawała w moim życiorysie
jakaś wyrwa straszna...pustka niemiłosierna;)
CZŁOWIEK SIĘ ZASTANAWIA NAD SWOIM ŻYCIEM;)
I co robi włóczkoholik?
Wyciąga resztki resztek
gołą jak święta turecka poduszkę i dzierga zapamiętale...
tu
kwiatek...
tam kwiatek ;)
I ma poduszkowca podłużnego;)
Pozdrawiam serdecznie poświątecznie;)
Dominika