czwartek, 24 listopada 2016
kocyk...
rozmiar 160x180 cm
Dane techniczne:
wtorek, 15 listopada 2016
Spotkanie- prawie robótkowe;)
12 listopada 2016 roku...odbyło się spotkanie
prawie robótkowe.
Prawie...
Bo generalnie...to ono było na wskroś towarzyskie;)
Spotkałyśmy się w gronie koleżeńskim...
a robótkowanie było tylko pretekstem.
To ono nas połączyło.
W spotkaniu uczestniczyły moje świetne Koleżanki....
Anna Rychter
Iwona Szykuła
Kasia Klimko
Beata Klimko
no i ja oczywiście
Kasia w sweterku własnej produkcji.
Obok z torebki wychyla się cudownie jesienny entrelack.
Iwonka w różowym szaliczku.
Ania...ma chustę!
Na stole...zamiast obrusa...mój kocyk w fazie wzrostu...
Iwonka...już nikomu nie odda poduszkowca ode mnie;)
Dziubek obowiązkowo być musiał;)
A Beatka ma piękna chustę...w ptasi wzór;)
Ja mam za to fotoaparat.
A pod stołem...schowane wielkie
torby...z eksponatami...co,
która dzierga aktualnie ;)
Oraz bardzo interesujący komplet drutów wykonany przez
męża
osobistego Anny R;)
Takie 4 co niby ich ma być pięć...bo Ania nie lubi żyłkowców;)
Śmiechom nie było końca...
właściwie nic nie udziergałyśmy,
ale jakie to ma znaczenie???
Byłyśmy razem...
Banda Wariatek...
Wpasowałyśmy się w wystrój wnętrza...;)
Było świetnie...klimatycznie...wesoło...same pozytywne
wrażenia.
Dziękuje Dziewczynki.
Cudownie się było z Wami spotkać!
Na FB dostałyśmy wiele komentarzy...jak to nam fajnie...
Naszła mnie taka refleksja...że właściwie...
to naprawdę super!
Iwonka przyjechała z Chełma...Kasia na co dzień
mieszka w Krakowie...
ale jak się ludzie chcą spotkać...
to się
spotykają.
Każdy ma rodzinę, pracę, obowiązków huk.
Przeanalizowałam sytuację.
Dziewczyny uczestniczą
w spotkaniach organizowanych...np w Red Button.
Zazdroszczę
Duże miasta...maja możliwości...klubo-robóko-sklepo...
świetne miejsca...gdzie świetne kobiety robią robotę...
Angażują się...poświęcają swój czas.
Kręci się interes...ludzi łączy pasja...do działania tak naprawdę.
Podobnie jak w małych miejscowościach...
tam z kolei są GOK-i.
Wszyscy się znają...nie ma problemu ze skrzyknięciem
Dziewczyn...z "darciem pierza";)
Z byciem razem...
Służbowo bywałam w ubiegłym roku
w GOK-ach...robią Dziewczyny cuda
kwiaty z krepiny, malują na szkle...robią wieńce, wyszywają, są aktywne.
W jednym z GOK-ów - w Nieliszu chyba
widziałam milion starych okien,
których szyby pomalowane były farbami witrażowymi,
cudnie...kolorowo...bajecznie...
To jest świetne.
Chyba najgorzej jest w małych miastach...
za małe na fajny sklep
prowadzony z pasją...i chęcią organizowania fajnych
spotkań.
( Kiedyś z Anką...będziemy miały taki sklep...będziemy się spotykać...i dziergać na bujanych fotelach...jak prawdziwe amerykanki...prowadzić zajęcia z szydełkowania..i częstować herbatką....i wszyscy będą mogli wpaść...pogadać, podziergać, pomacać włoczki....)
Za duże na to, żeby ludzie się znali...i wiedzieli o swoich pasjach.
Dobrze, że jest internet...
Z Iwonka znamy się z netu...z Kasią też...
Gdyby nie nasze blogi...nk, fb...nigdy byśmy się nie poznały.
Tak jak z wieloma innymi cudownymi osobami.
Dzięki, że jesteście.
Całuję Dominika
niedziela, 6 listopada 2016
Znowu jesień
A jak jesień to wieczory dłuuugie.
Popracowałam wczoraj w ogrodzie.
Odniosłam sukces...posprzątałam...liście odpadki.
Stos całopalny leży...i teoretycznie dosycha;)
Praktycznie lakutko przemaka...gdy mży.
Poniosłam straty...
Zniszczone dłonie.
Zmęczone ciało.
Rany cięte i drapane;)
Prawie gotowa jestem do zimy...z moim ogrodem...
jeszcze otulić róże nakryć korą tulipany,
niech śpią i czekają na wiosnę.
Ciemno szaro i ponuro.
Choć trawa nadal zielona...szarość wysysa kolor ze wszystkiego.
Jesiennie.
Listopadowo.
Wieczory długie to rożne "trupy" z szafy mają możliwość
zaistnieć;)
Ten akurat się doczekał.
To zdjęcie jeszcze z października...zimno było, ale słonko
błysnęło.
Następne z dzisiaj...ciemność widzę, ciemność...
Szal ananaskowy...
ufok...
na reszcie doczekał się frędzli...prania i zdjęć...
A wracając do listopada.
Dni szare listopadowe nie nastrajają specjalnie
optymistycznie...
z braku światła generalnie..i ciemności obezwładniającej.
Ale właściwie nie są złe.
Kto mi zabroni otoczyć się światłem i kolorami?
Kto Wam zabroni moi Mili?
No własnie nikt!
No może troszkę nas ogranicza Zakład Energetyczny a
właściwie, jego życzenia...
Życzymy sobie zapłacenia faktury nr...
Ale to nie dziś...więc cieszmy się i radujmy, że mamy czas na
dzierganie;)
Ogrody prawie śpią...
Przetwory zrobione.
Ogrzewajmy nasze serca i dłonie.
Zróbmy sobie coś ładnego...niekoniecznie praktycznego;)
Mięciutki szal...na wiosnę;)???
Wiosna będzie na pewno...więc zróbmy go;)
Ja się napawam moimi kocykami kolorowymi...
wchłaniam światło...
lampy, kolory z motków.
Przekładam...oglądam , dotykam...
Popijam herbatkę.
Ponurą niedzielę ubrałam w puszysty różowy szlafrok...
Na starej zielonej kanapie pełnej czarnego pluszowego
kota mruczącego i kolorów.
Nic nie muszę.
Więc z radością robię to co mogę!
Dziergam sobie z wolna to co chcę a nie to co muszę.
Wszak jest niedziela!
Dzień odpoczynku, relaksu i ciepła...
Oświetlam sobie motki kolorowe...a listopadowa szarość nie ma
do mnie dostępu.
A jeśli ma...to na moich warunkach;)
Bądźmy dobrzy dla siebie;)
Oczywiście dziergam też...kominy...
ilości hurtowe i
czapki bo ogrzać zimę jakoś trzeba;)
Nie wszystkie nawet fotografuje...bo światła nie ma...bo
makijażu nie ma;) hahhahaha
Pozdrawiam Kochani serdecznie!
Cudownej niedzieli życzę...
Tak tak...u mnie od jutra też gonitwa,
ale dziś...dziś jest niedziela!
Subskrybuj:
Posty (Atom)