Nie jest lekko...
Ciężki tydzień...
z resztą już następny...
Jest ciężki bo ciężki, a do tego jakoś czasu na dzierganie brak...na czytanie też...mam cały stos zaległych gazet...fajne knigi.
I niemało włóczki;) A tu klops.
Oczywiście nie wszystkie chwile były straszne...było kilka miłych, fajnych...samo życie;)
Z miłych to np. symultaniczne imprezy choinkowe u dzieci...
Dwa przyjęcia...wspólne tance- wygibance;)
Dziecko nr 1
na te okoliczność "zakrzynęło" na czerwono;)
Dziecko nr 2 przedzierzgnęło się w miesiąc "czerwiec"
Miesiąc zażyczył sobie listków na sukience...i listki są!
Kwiatków przy dekolcie i są!
Kosza z owocami...i jest;)
Kosz z owocami (koszyk na klamerki do przypinania prania) został wypełniony plastykowymi winogronkami "od chińczyka";)...wzbudził zachwyt...szczególnie jak paradował z nim Tatuś;) hahahahahah
Najpierw odbyło się przedstawienie pt :
"Czerwony Kapturek"
a potem montaż słowno muzyczny o miesiącach...
dzieciaki zachwyciły wszystkich były perfekcyjnie przygotowane...a to dopiero kl I...
SUPER!
Mama została zobligowana do pieczenia...no i oczywiście zrobiła co mogła, żeby dziatwa była zadowolona.
Upiekłam 80 muffinek...jakichś takich podobnych-
Te akurat zdjęcia podwędziłam z netu.
Swoich "nie zdjęłam" bo skończyłam piec o 23...i jak skończyłam zapakowałam w pudełka;)
Moje specjalnie nie różniły sie od tych do momentu , w którym udekorowałam je lukrem...fioletowym i zielonym...oraz jakimś na oko kilogramem różnych posypek.
Cała tablica pierwiastków...i kolory jak z psychodelicznego snu...to to co dzieci uwielbiają najbardziej;)
Ale w końcu choinka była;) no nie???
O cóś jakby takie podobne;)...choć największym wzięciem cieszyły się fioletowe;)
Oczywiście te wszystkie bajery to moi kumple "gotowce";)
Pomocna dłoń dla mam ... co maja dzieci w podstawczaku;)
Na robótkowym froncie jakoś niewiele się dzieje;)...
Skończyłam komin i czapkę z poprzedniego posta...na fali dorobiłam jeszcze jedną czapkę;)
Nie pokazuje bo nic to nowego;)
Ukończyłam także białe coś...
Ja to umiem poszaleć...jak się rozbujałam...to ...
zrobiłam szalo-chusto-giganta;) na drutach.
Wykończyłam szydełkiem o mało nie wykończywszy siebie.
Zrobiłam giganta więc musiałam giganta "obrobić" parę fajnych metrów się z tego zrobiło a dokładnie 7,40...
Ja to nie znam umiaru;) chyba.
Miękki jest niesamowicie, przytulny i ciepły...mam nadzieję,ze się spodoba nowej właścicielce;)
Można się nim otulić...co prawda wygląda się jak wielki kokon,ale co tam;)
Powinnam zabrać się za "komin teściowej";)
A dziergam kwadraty na kocyk...bez przydziału, poza planem...ale strasznie potrzebowałam się odprężyć;)
Pozdrawiam wieczornie!
widzę, że szalejesz z pomysłami. Ja raz robiłam mufinki z przepisu, który musi wyjść i... wyglądały jak mini naleśniki:( znaczy jakaś niekumata jestem i tyle, ale szal w takiej wielkości to już faktycznie gigant!
OdpowiedzUsuńE tam...spróbuj raz jeszcze...to łatwe...a efekt ...jest pyszny;)...nie polecam przepisów bo sama je modyfikuję;)...dla swoich potrzeb;)
UsuńAż zadyszki dostałam tyle się działo u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńtrochę odpoczynku teraz życzę:)
Pozdrawiam, Marlena
hahahahah...wiesz udało mi się na feriach załapać chwile odpoczynku...to teraz gonitwa. Przyroda lubi równowagę;)...
UsuńNo kochana toś się napracowałaś!!!!!!!! Tyle imprez wow!!!. Ale wszystko wygląda tak świetnie, że musisz być bardzo dumna. Życzę złapania mocnego oddechu i..... dalej do dzieła. Pozdrawiam serdecznie AGA
OdpowiedzUsuńNadmienię,ze tak się rozochociłam muffinami,ze postanowiłam tego samego wieczora upiec kremówkę...akurat do niej posiłkuje się kremem z torebki Gelwe- jest super;)...upiekłam biszkopt- bo to moja wersja kremówki i mi skurczybyk nie wyrósł...upiekłam więc drugi...i tak mój wieczór muffinkowy przeciągną się do 2.30 dnia następnego;) hahahahaha
UsuńOj, babo szalona, z cycami jak się patrzy. Zdolnaś Ty niesamowicie, ogarniasz i robotę i dzieciaki i kuchnię i robótki i żeś jeszcze szal wydziergała. Podziwiam i paszczę rozdziabiam na Twoje zdolności i siły ponadludzkie. A do Głogowa kiedy zajedziesz, wszak, ja w Twym dworcu PKS ugrzęzłam, kiedym to całe miasto na piechotę przeszłąm, z toalety chciałam skorzystać, ale się nie dało, po upale ciężkim tamtegoż dnia.
OdpowiedzUsuńOk kończę, bo głupoty wychodzą.
PS
Głogów to bardzo ładne i historyczne miasto. Zapraszam
Kochana od dworca do mnie rzut beretem...( 5 minut spacerem) trzeba było wskoczyć na siku;)...a Głogów piękne miasto...mój Tatuś tam onegdaj we wojsku był...na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych;)
UsuńPozdrawiam...dawaj znak kiedy będziesz chętnie Cie ugoszczę!!!!
Chyba nie prędko zagoszczę w Zamościu, ale dziękuję za zaproszenie.
UsuńKochana, pięknie wyglądały Twoje dzieci na swoich balach. Szczególnie synuś :-) A córcia, dzięki mamusi, najlepiej uosabiała swój miesiąc.
OdpowiedzUsuńMuffinki smakowite - uwielbiam takie z lukrem i posypką :-)
A szal... szal marzenie... idealna wielkość.
Życzę Ci, abyś miała troszeczkę więcej wolnego czasu dla siebie w nadchodzących tygodniach.
Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu! I Tobie tez tego życzę;)...całuję!
Usuńłoł to się dzieje:) ale u mnie podobnie- nie wiadomo w co ręce wsadzic:)
OdpowiedzUsuńWłasnie- samo życie;)
UsuńAle u Ciebie zamieszanie ! Ferie się skończyły to od razu wir zajęć.Podziwiam to białe coś aż zazdroszczę ! Życzę jednak troszkę spokoju ,nadmiar bywa szkodliwy .Pozdrawiam serdecznie , Dorota
OdpowiedzUsuńhahahahah...masz rację Dorka od nadmiaru aż się w głowie kreci;)...a białe...poszłoooo do ludzi;)
UsuńSzkoda,bo fajne...
Usuń
OdpowiedzUsuńKtoś tu jest do ukarania szal zwinięty- babek brak i jak ja mam popodziwiać te wspaniałości ;) no dobrze że chociaż piękne "istotki "są co to świetnie się poprzebierały i nieźle bawiły :))) Dominiko koniec ferii to i wszystkie zaległości nadrobisz ;)
pozdrawiam serdecznie
Szal zwinięty bo wielki..i nie było go jak "zdjąć"...kurczaki za małe mam lokum;)...na dworze za "brudno"..i bieganie z szalem pod blokiem kiszka jakaś;) hahahah...a babki....musisz uwierzyć na słowo- były pyszne;)
UsuńPrzecież nie można tylko dziergać, zabawić też się trzeba--oczywiście z umiarem. No to poimprezowałaś, dzieciaki chyba zadowolone.
OdpowiedzUsuńCo do olbrzymiego szala, to chyba zaprezentujesz go jeszcze w całej okazałości, żeby nasycić nim oczy.
Cieplutko pozdrawiam Dorota
No tak- ja to się umiem zabawić;) hahahahah
UsuńZdjęć szala na ludziu brak , w stanie rozłożonym brak;)...skoro był dla obcych...to nie było co się zaprzyjaźniać;) bo by było żal;) Buziaki!
Babeczek jeszcze nie piekłam, co będzie trzeba kiedyś zmienić ;-)) Dziecięcia prezentują się znakomicie ;-)) Szal wyglada bajecznie, och taki wielki to faktycznie musi byc cudny ;-))
OdpowiedzUsuńBabeczki radzę koniecznie upiec...wpływają one wydatnie na powiększenie "siedzenia";)...ale na nastrój także...fantastycznie;)
UsuńMufinki uwielbiam trza by upiec tylko kiedy niech się doba troszkę rozciągnie :)) dzieciaczki wyglądają super w swoich przebraniach :)) Pozdrawiam cieplutko Viola.
OdpowiedzUsuńKurcze ten ciągły brak czasu...wykańcza mnie;)...jakby tak załapać kilka godzinek to by można tyle zrobić!
UsuńNiby nic nie robisz a tu proszę kostium wyszykowany , babeczki upieczone, kilometry włóczki do szala przeczepione, jednym słowem zapierdziel:) Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńhahaha właśnie...skądś znamy to wszystkie matko- żono-dziewiarko-pracownice etatowe;)
UsuńMuffinki wyglądają smakowicie, a chusta gigant jest genialna :D
OdpowiedzUsuń