czwartek, 31 stycznia 2013

Żeby nie było...;)

No ,żeby nie było,że nic nie robię....

Coś tam robię...

 

 

Zrobiłam entrelaca dla Dorotki...

 

i komin...też dla Dorotki...

 

a może to normalnie jakiś zawój beduina???;)

 

 

 wszystko jest z tej samej włóczki...więc co to kogo obchodzi jak się Dorotka przyozdobi;)?

Powiem Wam w sekrecie,że byłby z niej śliczny blond Beduin;)

Dorotka zaufała mi...i tadam...mam nadzieję,ze nie będzie tu zaglądała bo jeszcze nie widziała swoich nowych części garderoby;)  na żywca.

Liczę na to,ze jej się spodobają.

Szkoda, że fotki takie kiepskie, ale to robione komórczakiem w niesprzyjających okolicznościach przyrody-niestety.

No ...to teraz z czystym sumieniem zabieram się za skończenie kocyka w kolorze nocnikowej emalii...mam już wszystkie kwadraty....niemało;) niemało;) i nawet kilka na poduszeczkę;)...te tutaj to ostatni urobek;)

Na kocyk czeka dziecko w brzuszku mamy...na innym kontynencie...tym najfajniejszym;)...na który się wybiorę...kiedyś...na pewno...i spotkam przyjaciół z dzieciństwa-Winnetou...i innych....w Górach Skalistych....o mamuniu, ale się rozmarzyłam....

Całuję Wszystkich odwiedzających;) i dziękuję za przemiłe komentarze!

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wszyscyc mają- mam i ja!!!

Na blogach szał dziergania...Dziewczęta jak Mróweczki zgłębiają jak i co...kiedy i czy na pewno...i przedstawiają cudowne Echo Flowery;) 

 

Tylko ja - jak w tym starym dowcipie....

Siedzi Ksiądz w konfesjonale...

podchodzi do niego dziecko i pyta.."co tak cicho siedzisz...? nie doczekawszy się odpowiedzi- konstatuje..."pewnie,żeś się zesrał..."

siedzę więc...cicho i specjalnie nie ujawniam z brakiem zdolności....

 

Podziwiam w niemym zachwycie...jak powstają jedna po drugiej....

 

Siedzę, paczę i zazdraszczam...znaczy zazdraszczałam...bo oto!!!!!!

 

Dzięki Jednej Absolutnie Zwariowanej Lasce zwanej potocznie

 Elusiek!!!

 

swoja Echo Flower mam i ja!!!

 

Nie zrobiłam jej-ale jestem tak uszczęśliwiona jakbym posiadła wszechwiedzę i skarby Czarnobrodego!

 

Czyż nie jest piękna?

JEST!

Eluśka- ta słodka Kobietka zrobiła, zaopatrzyła w "nową kolekcję papierków od cukierków Toffino- z zawartością" oraz "pozdrowienia z Karkonoszy" i wysłała ją...

 

wysłała ja do mnie!!!!!

Zemdlałam, ale po chwili się ocknęłam i zakrzyknęłam raźnie-
moja Ci ona moja!!!

Potem odtańczyłam radosny acz nieobyczajny taniec radości;)

Dzięki Eluśku Słodki!

Jest absolutnie doskonała!

Nie wiem jeszcze dokładnie jak Ci się odwdzięczę, ale nie pozostanę dłużna;)

Cudowność chusty mojej-wzrusza mnie a dobroć serca i łapek Eluśki rozbraja na maxa...

Siedzę więc   i cichutko kwilę ze szczęścia...zupełnie inaczej jednak niż wyżej opisany Ksiądz;)

Pozdrawiam Was Dziewczęta!

Oddalę się...pokontemplować piękno w czystej postaci Moją Echo...

sobota, 19 stycznia 2013

Rozważna i romantyczna...inaczej;)

Rozważna matka pielęgnowała chore dzieci. 

Nacierała, okrywała,doglądała- z całym poświęceniem.

Rozwagę swą oraz romantyczne poświęcenie;) przypłaciła - zgonem...czyli "padła jak kłoda" ups...osunęła się zmęczona i chora w piernaty...

Ostatni tydzień spędziłam:

A. Rozważnie-leżąc  w łóżku. Grypa nie nastrajała do biegania- normalnie nie miałam siły łazić a pełzanie to nie jest moja ulubiona forma przemieszczania się;)

B. Romantycznie -hahahah zawieszona między jawą a snem oraz kolejną porcją leków;)

Normalnie byłam chora na maxa- niech świadczy o tym to,że zupełnie nie miałam siły robótkować!

Wracam już jednak do żywych! Uff...

Lookam na Wasze blogi znowu wzięłam się za robótki...

"Będziesz żyła" zawyrokował małżonek gdy ujrzała mnie we czwartek z robótką w ręce;)

W związku z tym,że odzyskałam częściowo władzę w rękach i mózgu...zrobiłam małego entrelac-a

Hmmm...prosty brzeg czy falbanka?...a może falbanka bardziej różowa?...wszak to entrelac dla dziewczynki;)

Miały być dwa kominy z tej włóczki...ale byłam chora no nie?;)

Z reszty zrobię komin;) dla mamusi.

A teraz chciała bym się podzielić z Wami moją nie do końca pozytywną konstatacją...

 

Często oglądam piękne blogi , na których zachwycam się cudownymi aranżacjami...jestem wielokrotnie pod wrażeniem...

 

Delikatność, urok pastelowych kolorów, słodkich przedmiotów vintage...cud, miód, malyna, nastrój piękna, romantyzmu, nostalgii...

 

Looknęłam na swoje biureczko...i oniemiałam...

Dlaczego????

 

Nic dziwnego na pierwszy rzut oka, ale miałam niejasne wrażenie ,że coś nie jest do końca halo!

 

skupiłam się...nie było lekko...

 

 

Po pierwsze wytworzyłam charakterystyczny dla siebie- mało romantyczny nieład kontrolowany. 


Ludzie eksponują delikatne koronki, len , bawełnę naturalne włókna...a u mnie akryl-niebieski jak emalia z nocnika.

 

Ludzkie "bałaganiki" są stonowane, eleganckie..a mój??? Jakiś obłęd kolorystyczny!


Ludzie maja piękne filiżaneczki- a ja kubas fajans(owy) do kwadratu- z reklamą firmy elektrycznej-no ręce opadają.

 

Na biurku zamiast serwety-podkładka do pisania i mazania...straszne to! Jestem załamana.

 

Jedyny ładny element to moja lalunia -Mój nr 1 w tym tygodniu;) nieopacznie ustrojona w turkusowe ubranko;)

 

Stanowczo romantyzm nie jest moją mocną stroną...dlaczego ach dlaczego nie jestem -"taka mala", słodka i urocza?

No?

Kto mi odpowie na to pytanie? Matka...natura;) ?

 

Życie nie jest sprawiedliwe!!!

 

Muszę nad sobą popracować.... 

Będę bardziej...rozważna;)...chyba...

 

P.S. Chyba nie do końca jeszcze wróciłam do zdrowia;)

To na pewno są skutki uboczne odleżyn mózgowych powstałych w wyniku zaniku sił witalnych...niedługo powinnam wrócić do normy...

 

Pozdrawiam serdecznie!

Dominika

sobota, 12 stycznia 2013

Nic sie nie dzieje...?

Nic się nie dzieje...a jednak coś tam po malutku dłubię;)

Myślę także, dziwne to owszem - ale zdarza mi się. 

Myślę nie tylko o robótkach-czyli co by się działo jakby tak połączyć włóczkę tę i ową, albo szydełko czy druty?;)

Myślę także co by tu spsocić. Jak spsocę to dopiero będzie się działo;)

Takie karnawałowe przemyślenia mnie nawiedziły

- jak się tu zorganizować,żeby ruszyć ciałem choć trochę. Zafalować...zakręcić kuprem publicznie... 

A tu kurcze dzieci jakieś niezdrowe - robią człowiekowi wbrew ...ehhhh. Nie jest lekko...

No więc skupmy się na dziewiarstwie...

Ostatnio namiętnie podglądam dziewczyny na FB ...na spotkaniach robótkowych...

Ale one som niezłe! Kto nie bierze udziału lub chociaż nie looka...powinien koniecznie....

Komin męski ukończony!

Wyślę w poniedziałek i każe testować w rożnych warunkach atmosferycznych;)

Kolor ma piękny i przyjemna fakturę -jak widać tworzy czeluść...miękką i miłą, aż chce się w nią coś wetknąć...w sensie szyję;)

Jest fajny...

Przemyślam także nad kominem dla Koleżanki ...mam piękną włóczkę, ale czasem to nie wystarcza i nie gwarantuje sukcesu...

Myślę, zaczynam, pruję...na razie nitka wygrywa;(

Ale "nie ze mną te numery Bruner". 

Żeby nie upadać na duchu dziergam sobie następny kocyk z babcinych kwadratów. Kocham je miłością niezmienną - choć aktualnie nie mam żadnych dzieci w drodze...to kto mi zabroni?;)

Mimo zapasów kocykowych- postanowiłam się zaopiekować kilkoma motkami w kolorach niebieskich. Skłoniła mnie do tego prosta konstatacja- większość moich zapasów zorientowana jest niestety na dziewczynki. Kolor różowy...i takie tam- niebieski musiał wkroczyć!

 

Dziergam więc...

Ale ...ten sam niebieski z niebieskim...no nudny jakoś tak mi się wydaje;)

Może by tak mini mini zamieszania?

hmmmm?

Pozdrawiam wekendowo!

niedziela, 6 stycznia 2013

Przesądy...czyli jak sie wykpić od roboty;)

Co prawda przysłowie ludowe mówi..."kto wierzy w gusła temu dupa uschła", ale mnie to chyba nie dotyczy. Wiem bo spoglądam na swoją i jakoś nie widzę oznak "uschnięcia"...niestety;)

Więc w niektóre gusła wierzę spokojnie...np...że panna młoda powinna mieć sukienkę szeroką dołem i pantofelki a nie sandałki...ponieważ w wąskiej sukience...szczęście "odbija się" od nóg...a z sandałków...uciekają pieniążki;)-zrobiłam co mogłam w swoim czasie...i jest jak jest;) Hahahaha nie mam zamiaru ponownie "wychodzić" jeszcze do tej pory nie wróciłam;) więc spoxik.

Oraz,że w Wigilię i Święta nie wolno "plątać" nitek...bo można sobie mózg zaplątać;)... Tak zawsze mawiała Moja Babcia...i ja jej zawsze wierzyłam bo była krawcową...więc chyba wiedziała co mówi;)

 Tak więc dzięki temu ...leniuchowałam w Święta na maxa...robótkowo;)- ja to się umiem wykręcić od roboty...i jeszcze ideologie umiem dorobić;) a co!

Dopiero po Nowym Roku -jak już mój mózg-zupełnie niezaplątany, ale za to otłuszczony maksymalnie wrócił do normy, a poziom cukru w organizmie spadł do rozsądnego poziomu postanowiłam coś "uwić";)

 

 

Nic powalającego nie zrobiłam...bo z zapasów świątecznych miałam jeszcze kilka nieprzeczytanych książeczek;)

Znowu popełniłam chustę entrelac....

 

Tym razem jednak byłam mądrzejsza i zrobiłam ją -co prawda z tej samej włóczki..ale za to na drutach nr 4,5 a nie 6...i poleciałam po całości jak widać;) 

 

To akryl więc nie ma co blokować, pod żelazko nie wezmę, bo fajnie wygląda taka "strukturalna" , mięsista

Chyba jeszcze sobie kiedyś taka włóczkę kupię;)

Zrobiłam także kilka rzędów ściegiem francuskim jako wykończenie...dobrze zrobiłam-podoba mi się.


Oczywiście jak tylko skończyłam chuścinę to zaczęłam komin męski. Miałam już zrobioną połowę rzeczonego, ale mnie nie zachwycał więc sprułam bez żalu. Teraz zaczęłam ponownie...jak na razie podoba mi się.

Wygląda dobrze-połączyłam szary melanżowy padisah z wełenką niewiadomego składu i pochodzenia, za to miękką i delikatną. Kolory współgrają i jestem zadowolona.

 

 

 

Hahahaha jakoś dziś mi się wszystko podoba-to zadziwiające.

Pewnie to ten Nowy Rok tak na mnie działa albo to Wy Słodziaki Moje z Waszymi odwiedzinami i miłymi słowami. Nie wiem sama, ale bardzo mi ten stan odpowiada. Mam nadzieję,że zostanie ze mną na długo;) 

Czego i Wam życzę!

Całusy wieczorne!