Szkoda, że nie słyszycie oszałamiającego śpiewu ptaków...
drą się jak opętane, drażniąc niemiłosiernie koty;)
Teraz tez będzie o tym jak i co mi rośnie;)...
W szczególności kuku na muniu;)
Ostatnio wspominałam o kocyku gerberowym...jak to się za niego biorę.
No i poczyniłam kroki pewne...
Udałam się do garderoby gdzie spokojnie drzemią motki...
gotowe w każdej chwili się zbudzić i wskoczyć na szydełko lub druty...
Zaczęłam odbezpieczać...
Worek po worku, pudełko po pudełku...w poszukiwani różu...
Znalazłam a jakże- wiedziałam, że tak będzie wszak od lat z rozmysłem nabywam wszędzie gdzie się da różowe kłębki;)
Z rozmysłem, aczkolwiek nie do końca...bo nabywam je z jednego jedynego powodu- czyli dlatego, że lubię róż;)
Zawsze mi się tam w głowie kołacze jakaś myśl..że to czy tamto...a wychodzi jak zwykle;)
Czyli...do wora...i jest radość, że mam!!!
Taki imperatyw jakiś...chory;)
No więc jak już wydobyłam stertę różu...
skonstatowałam z niemałym zdziwieniem,
że poza wielka ilością różu...mam też...
no co mam???
No mam 16 motków- niebieskiego...taki niby ciemny niebieski, ni to granat ni szafir...rożne odcienie...ale na co mi 16 motków???
No matrix reaktywacja...ja pitolę nie mam pojęcia.
Nawet nie lubię tego koloru!
Zamyśliłam się...siedząc na kupie motków wszelakiej maści...
Jak, skąd, po co???
Po przemyśleniach doszłam o co chodzi...
Tu wyprzedaż była...a tam jakieś 2 moteczki z banderolkami w SH...a tam promocja jakaś śmieszna...
No i ja - chomikara pierwszej wody...tu jeden, tam dwa...a tam, bo szkoda zostawić...nagromadziłam jak dziad w torbie;)
No i co ja na to???
Rozprawić się z tym trzeba...porzuciłam róż i gerbery...nadal;) będę miała stertę...
I w te pędy do roboty...za szafiry się wzięłam...
No więc kocyk falowany rośnie...mam już połowę...i robię dalej unicestwiając kolejne motki szafiru- niebieskiego...
Jak widać musiałam go przełamać seledynem...inaczej chyba bym zblusowała na maxa...
Na koniec powiem Wam tylko, że zaczęło mi coś świtać...
Że niby ja miałam jakiś plan na ten szafir...
no i po poszukiwaniach w przepaściach i czeluściach dysku mojego komputera...odnalazłam moją mglista inspirację...
To miał być kocyk pawie pióra...hahahahah
o ten
Jakoś poza fotką nie znalazłam schematu...i ten szafir czekał...zawieszony w próżni...aż się doczekał jak wiele moich motków innej zgoła realizacji;)
Stanowczo trzeba ograniczać buszowanie po necie...czyha tam na człowieka wiele pułapek...tak, że potem naprawdę zachodzi się w głowę...skąd? po co? dla czego?...
hahahahahahah
Gerbery są cierpliwe...poczekają...
Żebym tylko znowu nie zaczęła szafiru na pawie pióra gromadzić...matko!!!
Przestrzegam Was drogie Dziergające- gromadzące
uważajcie co robicie...
Bo potem okazuje się, że nie ma miejsca na włóczki...
A tony kłębków same się cichutko rozmnażają;)...no prawie same;)