....szafirowy koc...i historyja przerażająca;)
Opowiem Wam dziś historię, która zmroziła mi wczoraj krew w żyłach...
Jest majowa niedziela...tu jakieś wybory a tam jakieś "odpusty"...
Wieczorowa szarówką mąż mój umiłowany- porywa mię aby mnie wykorzystać...niecnie!
Nie- nie to co myślicie bynajmniej...świntuchy;)
Porywa mię...bo z racji niesprzyjającej aury...rowery męża i dzieci po niedzielnej wycieczce pozostały u babci...
Nic nie zwiastuje, tego czego nawet nie możemy się domyślać...
Nic nie zakłóca miękkości wieczoru...otulającej nas zewsząd...
Z samochodu wyjmujemy dziecięcy fotelik.
Spod fotelika wypada...
KRAKERS!
Prosto na zjazd do garażu, wyłożony kostką.
Bieleje na nim - jak znak!
Postanawiamy go tam zostawić..
Wszak może chcieć go skubnąć ptaszyna np jakowaś....
Brama z delikatnym szumem otwiera się i odjeżdżamy w tę
noc majową...
granatową...
podbita purpurą zachodu słońca...
Pominę szczegóły trasy i załadunku 3 rowerów do osobówki;)
Wracamy.
Milczymy rozkoszując się ciszą w aucie...wszak jesteśmy przez chwilę sami...załadowane z tyłu rowery także milczą...magiczna chwila.
Brniemy przez kałuże...pozostawiając za sobą pełgające promienie zachodu...jedziemy w noc czarną...
Dojechaliśmy!
Znajomy spokojny szelest bramy...i nagle...
BUM...jasność zalewa podjazd!
Bum...jasność zalewa schody!
No i dobra tak ma być..nie na darmo mam męża elektryka;)
W powodzi światła ukazuje nam się widok zgoła porażający...
Krwiożercza bestia...z zapałem pałaszuje krakersa...i nie jest ptakiem, ani myszą...ani nawet kotem sąsiada...
Metodycznie wciąga...pochłania i mamle...biedne samotne jasne ciastko na podjeździe...
Ta bestia nie zwraca na nas żadnej nawet najmniejszej uwagi...
Po prostu zgroza...naszego krakersa zajada najspokojniej w świecie-
ślimak!
Już im nie wystarcza sałata, petunie...ba nawet aksamitki...dziś krakers...jutro MY!!!
Musimy się chronić przed ślimacza zarazą...
krakersów im się zachciewa...koszmar i obłęd jakiś;)
O te emocje, ale już je zostawmy...
Chciała bym tylko nadmienić, że żaden ślimak nie ucierpiał w trakcie robienia tej fotki...ani później;)
<3
Bohaterem dzisiejszego posta jest bowiem nie kto inny tylko kocyk mój szafirek;)
Nareszcie ukończony!!!
A o to i spam kocykowy...
W roli Julii na balkonie - ja... w roli fotografa- Dziecię me nr 1
Na koniec zdjęcie...nieszczególne...aczkolwiek okraszone przez Dziecko hasłem...
Mama jesteś jak Batman...
Więc zamieszczam...choć wyglądam jak "przez okno";)
Poza kocykiem chciałam Wam pokazać jak hoduje to i owo...i że mi naprawdę rośnie;)...w rękach;)
Moje kompozycje balkonowe;)
Oraz kwiatki czekające na przesadzenie do ogrodu;)
Mam ich więcej...ale jak to wygląda Wszyscy wiedzą...więc szkoda przedłużać;)
Dziękuję za uwagę...
Miłego wieczoru życzę Wszystkim...
Witam nowych Obserwatorów!
Te emocje!
OdpowiedzUsuńTe wybuchy!
Ten suspens!
Nikt tak nie dawkuje napięcia!
Piękny kocyk. Batman z Ciebie zacny, choć bardziej mi przypominasz motyla ;)
Och Kochany Króliku!!! Nie zasługuję na tyle pochwał...chyba jednak na Batmanie poprzestańmy bo jak widzę jakie się sadełko Motylkowi wylewa...to matko-zgrozo! Następna historyja straszliwa;)
UsuńWow ... jaka mrożąca krew w żyłach historia... ;-) Najważniejsze, że żaden ślimak ani człowiek nie ucierpiał ;-)
OdpowiedzUsuńKoc doskonały ! Jak się nim znudzisz, to z przyjemnością go przygarnę... :-)
Pozdrawiam serdecznie.
hahahah hej Kasia! Dobra...jesteśmy umówione;)
UsuńJuż po pierwszym akapicie gęba śmiała mi się od ucha do ucha :D.... historia z dreszczykiem;).....świetnie piszesz, pomyśl kochana może jakąś książkę byś napisała, chętnie kupię:).... Oczywiście koc jest obłędny!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
hahah Basia brak mi talentu...zdolności i cierpliwości;), ale dziękuje za dobre słowo;)!
UsuńTwoje pisanie mnie powala. Czytam zawsze Twoje zapiski z otwartą g...
OdpowiedzUsuńpozdro , papuszki........................:)
A jeszcze o tym kocyku- cudny.
OdpowiedzUsuńGratuluję...pa miłej nocy
Dzięki Tereska;)...bardzo mi miło,ze czytasz!
UsuńUmiesz budować napięcie- emocje sięgnęły zenitu:))
OdpowiedzUsuńKocyk przecudowny - otulić się takim to nie grzech!
Serdecznie pozdrawiam:))
Dzięki Małgosia!
UsuńJuż sobie wyobrażałam rottweilera wielkości konia, a tu taki śliczny, mały ślimaczek... Ale thrillery mogłabyś pisać :)
OdpowiedzUsuńKocyk jest wspaniały! W życiu nie wydziergałam nic o takich imponujących rozmiarach.
hahahahahahah...kofam rottweilery...a ślimaki ...to nie bardzo;)
UsuńDo rozmiarów dochodzi się...trenując na mniejszych gabarytach;)...latami;) hahhahha...pracując nad cholerycznym charakterem, który po 5 rzędach nas telepie i mówi .."rzuć to babo"..a ja mu na to a nie rzucę;)
Piękny ci on !!!! no ten kocyk właśnie, hihi
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
hihi dzięki Marlenn!!!
UsuńObstawiałam dziczyznę w roli tej krwiożerczej bestyji, ale ślimak? Az rozdziawiłam gębę ze zdumienia i sie uśmiałam :) normalnie horror wyszedł :) a koc wspaniały i mówisz, że nie masz cierpliwości?! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNo nie mam naprawdę...ale się staram....
UsuńHistoryjka pierwsza klasa powinnaś pisać kryminały:)) Kocyk pięknie się prezentuje a dużo włóczki wykorzystałaś? A w ogóle to masz jakiś motorek w łapkach bo kocyki schodzą z Twojego szydełka jeden po drugim:))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie mam motorka...powoli dziergam...przełamując opór materii...czyli mojego lenia;)...a ile włoczki?..hmmm...trudne pytanie...moja waga odmówiła współpracy...i nie mam jak zważyć;) Jak tylko mąż ja naprawi dam Ci znać;)
UsuńNo, jakbym jakiś kryminał czytała. Chociaż ślimaki na mojej działce to rzeczywiście prawdziwy "horror". Praktycznie po każdym deszczu chodzę z wiaderkiem i je zbieram.
OdpowiedzUsuńKocyk "słusznych rozmiarów" wydziergałaś.
Bardzo ładny;- ma śliczne kolory.
Gorąco pozdrawiam Dorota
No jak widać u mnie też...z głodu nawet ciastka jedzą;) pasożyty podłe...
UsuńKocyk faktycznie słuszny...ja to jakoś mało nie mogę;) hahahahaha
Pozdrawiam Dorotka!
świetna historyjka - a koc jest MEGA !!!!!!!! i jaki wielofunkcyjny :-)
OdpowiedzUsuńDzięki...parę km nitki poszło;)...i dobrze...ubyło mi z zapasów;)
UsuńHistoryjka mrozaca krew w żyłach :))) A kocyk rewelacja!!! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie;) Pozdrawiam także!
UsuńHahaha, tak się śmiałam, że prawie z fotela spadłam i z wrażenia dostałam czkawki! :D. Jesteś prawdziwą mistrzynią pisania historii mrożących krew w żyłach ;)
OdpowiedzUsuńA kocyk śliczny. Ja bym taki rok dłubała i końca by widać nie było a Ty co i rusz jakiś cudowny kocyk pokazujesz :)
Pozdrawiam serdecznie
Wiesz, że to wcale nie jest szybko...za dużo obowiązków za mało czasu...i tak ciągle chodzę sfrustrowana bo jakieś pomysły się cisną do głowy...a tu muszę i to i tamto ...oj...cały czas przekonuje matkę Ewolucję,ze kobietom przyda się jeszcze jedna para rąk;)
UsuńO rany, ależ się uśmiałam :D Rewelacja, napięcie jak u Hitchcocka!
OdpowiedzUsuńKocyk cudny!!!
hahahahahha dziękuję...kocyk się zarumienił;)
UsuńJeżu kolczasty, toż to Apokalipsa! Szok, najazd ślima(cz)ka ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że udało Wam się cało wyjść z opresji, to możesz pokazać nam ten cudny koc :)
Musicie na siebie uważać ;)
Pozdrawiam serdecznie :D
Uważamy!!!!;)))) Wiesz jak jest- kto będzie koce produkował jak mię potwora napadnie;)?hahahaha
Usuńwidzę, że kocyk powstał słusznych rozmiarów i pięknie się prezentuje na balkonie:)
OdpowiedzUsuń;)...poza balkonem też nieźle;) więc jest dobrze. Ha ha ha pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńProponuję przeprowadzkę. Ja bałabym się mieszkać w tym domu. Naprawdę trudno powiedzieć, co może czekać za rogiem. Może zmutowany brat ślimaka a może nosorożec. Uważaj na siebie.
OdpowiedzUsuńKocyk uroczy i też niezły z niego gigant. Kolorki boskie a za cierpliwość - podziwiam
Nie dam się ani zastraszyć ani wypłoszyć...jeszcze się nawet do końca nie wprowadziłam;) hahahah...a kocyki - uwielbiam;)!
UsuńU mnie taki dzikie ślimaki giną! W paszczy Zdzisława. Szczególnie te co mi kwiatki w ogródku zjadają ;-)) Kocyk bombowy! Podziwiam pracę przy tak imponującym gabarycie ;-)) Cud, miód, malina ;-))
OdpowiedzUsuńNo tak gabaryt musi być...wiesz jak jest ja jestem duża...więc jak bym się owinąć chciała to koc musi być słuszny;)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Eee... Nie ten gabaryt mi chodziło, mój Luby powtarza, że nie jest psem by na kości lecieć ;-)) Koc pokaźny musi być by konkretnie się nim owinąć szło ;-PP
Usuńhahahahah...mądry mąż...wie co dobre;)
UsuńSuper piszesz, myślałam rzeczywiście o jakimś potworze,choć przez moment przemknęła mi myśl o niewinnym dzieciaczku pałaszującym ciasteczko ,ale tego się nie spodziewałam !!! Kocyk rewelacja,zaraziłaś mnie ,mój będzie spokojniejszy w barwach ! Pozdrawiam serdecznie ,Dorota
OdpowiedzUsuńWierz mi Doris..spokojniejszy bym miała jakbym spokojniejsze włóczki chomikowała, ale ja jak ta - nie powiem jaka...gromadzę jakieś takie...oczojebne;)
UsuńPolecam kocyk do zrobienia...kształtuje charakter niezależnie od koloru!;)